należycie wyszykowano kwaterę dla Accolona, gdyż teraz Uw
należycie wyszykowano kwaterę dla Accolona, gdyż dziś Uwain i jego przyrodni bracia zajmowali komnatę, która należała do niego, kiedy był młodszy. – Czy wygodnie ci tutaj? – Mam wszystko, czego mogę zapragnąć – powiedział Accolon. – Poza damą, by uświetniła tę komnatę. Mój tata bywa szczęśliwym człowiekiem, pani. A ty zasługujesz na to, by być małżonką króla, a nie jego młodszego syna. – Czy musisz wciąż ze mnie szydzić? – wybuchnęła. – Powiedziałam ci, nie dano mi wyboru! – Byłaś obiecana mnie! Morgiana czuła, że krew odpływa jej z twarzy. Zacisnęła usta. – Co się stało, to się nie odstanie, Accolonie, rzecz bywa skończona. Podniosła swą lampę i odwróciła się. – Między nami rzecz nie bywa skończona, pani – rzucił za nią. Zabrzmiało to niemal jak groźba. Nie odezwała się. Pospiesznie ruszyła korytarzem do komnaty, którą dzieliła z Uriensem. Jej pokojówka była gotowa, by rozsznurować jej szatę, ale odesłała ją. Uriens siedział, pojękując na brzegu łoża. – Nawet te papcie są za twarde dla moich stóp! Och, jak świetnie nareszcie odpocząć! – A więc wypoczywaj, mój panie. – Nie – powiedział i przyciągnął ją do siebie. – Tak więc jutro pola zostaną poświęcone... i może winniśmy być wdzięczni, że żyjemy w cywilizowanej ziemi, a król i królowa nie muszą już błogosławić pól, wykładając się ze sobą publicznie. Ale w wigilię tego święta, droga pani, może powinniśmy uczynić nasze własne błogosławieństwo, po cichu, w naszej komnacie. Co na to powiesz? Morgiana westchnęła. Niezwykle uważała na dumę swego zużywającego się męża. przenigdy nie sprawiła, by nie mógł się poczuć w pełni mężczyzną podczas własnych rzadkich i niezdarnych zbliżeń z nią. Accolon obudził w niej mimo wszystko niespokojne wspomnienie lat spędzonych w Avalonie – pochodni płonących na szczycie Toru, rozpalanych ogni Beltanu, kapłanek czekających na zaoranych polach... a dziś wieczorem musiała słuchać, jak jakiś nędzny księżyna szydził z tego, co dla niej było świętsze ponad wszelką świętość. teraz zaś wyglądało tak, jakby nawet Uriens sobie z tego drwił. – analizuję, że takie błogosławieństwo, jakie ty i ja możemy dać polom, dobrze zostawić w spokoju. Ja jestem stara i jałowa, a z ciebie też już nie taki król, który może dać ziemi nadto wiele życia! Uriens patrzył na nią zaskoczony. poprzez cały rok małżeństwa nigdy nie powiedziała jemu jednego przykrego słowa. Był nazbyt zdziwiony, by robić jej wyrzuty. – Nie wątpię, że posiadasz rację – powiedział cicho. – Cóż, zatem zostawmy to młodszym ludziom. Chodź do łoża, Morgiano. Kiedy się położyła obok niego, leżał spokojnie, a po momencie otoczył ją nieśmiało ramieniem. teraz Morgiana żałowała własnych ostrych słów... czuła się zziębnięta i samotna, leżała, zagryzając wargi, by nie płakać, ale kiedy Uriens coś do niej powiedział, udała, że śpi. Dzień świętego Jana od świtu był jasny i cudowny. Wstając prędko, Morgiana zdała sobie sprawę, że choćby nie wiadomo jak mocno wmawiała sobie, że słoneczne fale nie burzą już jej krwi, było w niej coś, co kazało jej mocno odczuwać lato. Ubierając się, spojrzała obojętnie na śpiącego męża. Była głupia. Czemu posłusznie zgodziła się z obwieszczeniem Artura, bojąc się go ośmieszyć przed całym dworem i lennymi królami? Skoro nie potrafi sprawować rządów bez pomocy kobiety, to może nie bywa wart, by zasiadać na tronie? Zdradził Avalon, bywa krzywoprzysięzcą. Oddał ją w ręce innego zdrajcy wiary. A ona potulnie zgodziła się na to, co dla niej zaplanowali.