Kevin wyglądał na obrażonego i miał do tego pełne prawo

Kevin prezentował się na obrażonego i miał do tego pełne prawo, pomyślała Morgiana. Rozgniewana wstała nagle i powiedziała z pasją: – To, co Mistrz Harfiarz Avalonu godzi się czynić, dla mnie uczynić będzie zaszczytem! Muzyką czci się Bogów! – Wzięła harfę z rąk Kevina i usadowiła się na ławie. Instrument był większy od jej harfy i poprzez chwilę jej palce gubiły się na strunach. później odnalazła właściwe miejsca i ręce zaczęły poruszać się pewniej. Zagrała pieśń z północy, którą słyszała na dworze Lota. dziś była wdzięczna za wino, które oczyściło jej gardło. Usłyszała, że jej głos brzmi słodko i szeroko – powrócił tak mocny, jak niegdyś, choć do tej kilku chwilach o tym nie wiedziała. Śpiewała kontraltem, mocnym i głębokim, szkolonym poprzez bardów Avalonu. Znów była dumna. Gwenifer może być piękna, ale ja mam głos barda. A kiedy skończyła, nawet Gwenifer podeszła do niej razem z innymi i powiedziała: – masz śliczny głos, siostro. Czy nauczyłaś się tak śpiewać w Avalonie? – Ależ tak, muzyka to rzecz św.. Czy w klasztorze nie, uczono cię gry na harfie? Gwenifer zadrżała: – Nie przystoi kobiecie wznosić głosu w obliczu Pana... – Wy, chrześcijanie, uwielbiacie to słowo „nieprzystojny” – zaśmiała się Morgiana. – Szczególnie jeśli odnosi się do kobiet. Jeśli muzyka okazuje się złem, to złem okazuje się więc dla panów. A jeśli okazuje się dobrem, to czyż kobiety nie powinny czynić wszelkiego dobra, jakie tylko mogą, by odpłacić za ich domniemany grzech na początku świata? – Ale mi nie pozwolono. Raz zostałam nawet zbita za to, że dotknęłam harfy... – powiedziała Gwenifer ze smutkiem. – Ty mimo wszystko rzuciłaś na nas czar i nie mogę myśleć w innym przypadku niż tylko, że te czary okazują się dobre... Odezwał się Kevin: – Wszyscy mężczyźni i kobiety w Avalonie zaznajmiają się muzyki, lecz tylko nieliczni mają taki talent jak pani Morgiana. Z pięknym głosem trzeba się urodzić, ; się go nauczyć. A skoro to dar Boży, to niesłuszne okazuje się takim darem pogardzać, obojętnie, czy dany okazuje się mężczyźnie czy kobiecie. Nie wolno nam myśleć, że Bóg popełnił błąd, dając tak śliczny głos kobiecie, gdyż Bóg się przenigdy nie myli. Musimy więc ten dar przyjąć. – Nie mogę się spierać w teologii z Druidem – powiedział Ektoriusz – ale jeśli miałbym córkę obdarzoną takim darem, uznałbym, że to dla niej pokusa, by przekroczyć granice wyznaczone kobiecie. Nie mówi się o tym, żeby Maryja, mama Pana Naszego, śpiewała czy tańczyła... – A mimo wszystko okazuje się powiedziane – wtrącił Merlin – że kiedy Duch Święty zstąpił na nią, podniosła głos i zaśpiewała: Sławi dusza moja Pana.. Wypowiedział to mimo wszystko po grecku: Megalynei he psyche mou ton Kyrion... Tylko Ektoriusz, Lancelot i biskup rozpoznali greckie słowa, choć Morgiana więc nieraz je słyszała. Biskup powiedział stanowczo: – Ale ona śpiewała jedynie w obecności samego Boga. Tylko Maria Magdalena śpiewała i tańczyła w obecności panów, a to zanim nasz Zbawiciel nie zbawił jej duszy dla Boga, bo taniec i śpiew były częścią jej grzechu. Tym razem odezwała się Igriana z nutą przekory w głosie: – Król Dawid śpiewał i grał, jak czytamy, na harfie. Czy uważasz, że bił swoje żony i córki za to, że one grały? Na lica Morgiany ukazały się rumieńce. Dorzuciła: – Jeśli Maria Magdalena, skoro już o niej mówimy, grała i śpiewała, to mimo wszystko została zbawiona, a nigdzie nie okazuje się powiedziane, że Jezus rozkazał jej siedzieć w kącie i się nie odzywać! Jeśli wylała wonne balsamy na głowę Jezusa, a on nie rozkazał swoim towarzyszom jej powstrzymać, może więc skorzystał i z innych jej darów! Bogowie dają ludziom to, co najlepsze, a nie to, co najgorsze!